Advertisement
EKOLOGIA, czyli rzecz o historii umiłowania natury oraz o "zielonkawym społeczeństwie"
Autor „Ekologii”* David Peterson del Mar dorastał na głębokiej prowincji Kanady, w rodzinie rybackiej. W młodości pracował jako robotnik w tartaku. Od dwudziestu kilku lat wykłada historię ekologii w Kanadzie i USA. Wydał kilka książek z zakresu historii społecznej.

Książka opisująca najważniejsze nurty ideowe ruchu na rzecz ochrony środowiska, podsumowująca jego kluczowe debaty, sukcesy i porażki stawia, a także próbuje odpowiedzieć na pytanie: Dlaczego stan środowiska naturalnego wciąż się pogarsza, mimo systematycznej intensyfikacji starań na rzecz jego ochrony?

Zwrot człowieka w kierunku przyrody dokonał się nie wbrew procesowi industrializacji, ale w jego efekcie – dowodzi autor. To niepohamowana konsumpcja sprawiła, iż zaczęliśmy szukać sensu w naturze. Dlatego właśnie Anglia była liderem zarówno rewolucji przemysłowej, jak i ochrony środowiska.

Autor, opisując dokonania ruchów ekologicznych między innymi w zakresie ochrony powietrza, ocalenia wielu zagrożonych gatunków zwierząt oraz unikalnych krajobrazów – konstatuje jednocześnie fakt, że propagowane przez nie programy, których celem było zanegowanie zachodniego dobrobytu i poziomu życia, rzadko kiedy przynosiły zamierzone efekty, a wiele z nich można zaliczyć do „ostentacyjnych utopii”.

Związek między poziomem życia a umiłowaniem natury można śledzić nie tylko w ciągu dziejów, lecz również na mapie politycznej świata /…/. Im lepiej prosperował kraj czy naród, tym większe było prawdopodobieństwo, że jego obywatele czy członkowie uświadomią sobie konieczność zademonstrowania swego przywiązania i troski o przyrodę. Ruchy ekologiczne były dziećmi dobrobytu (podkr.Cz.Śl.) – pisze autor.

D. Peterson del Mar stwierdza, że istnieje pozytywna korelacja między poziomem życia a dokonaniami w dziedzinach takich jak kontrola zanieczyszczeń, gospodarka wodna i recykling. Tak się dzieje jednak do pewnego momentu, w którym rosnący dochód per capita zaczyna kojarzyć się z coraz gorszymi wynikami.

Dlaczego? Otóż bogate kraje niechętnie podejmowały działania na rzecz ochrony środowiska, gdyż obawiały się negatywnego wpływu, jaki mogą one wywrzeć na tempo wzrostu gospodarczego. Kraje bogate i ich obywatele nigdy tak naprawdę nie dążyli do poważnego ograniczenia konsumpcji zasobów naturalnych. Przekonanie o niekwestionowanej wartości bogactwa współistniało z oficjalnym i coraz szerzej akceptowanym przywiązaniem do natury – konstatuje autor.

Wśród tych rozważań pojawia się interesująca kategoria „zielonkawego społeczeństwa”, takiego w którym ludzie chcą mieć równocześnie wszystkie wygody, materialny dostatek oraz perspektywy nieograniczonego wzrostu gospodarczego jak i bezpieczne, czyste, bujne środowisko, w którym będzie można cieszyć się tymi dobrami.

Te sprzeczności, które zazwyczaj dokonywały się pod hasłami wolności i indywidualizmu - autor tłumaczy słabościami ludzkiej natury oraz naszą zdolnością do ignorowania niewygodnych prawd.

Ruchy ekologiczne szukały symbolicznej ucieczki przed nowoczesnością, podejmowały z nią walkę, zamiast poszukiwać praktycznych programów dojścia z nią do ładu. Na takie myślenie i działanie pozwoliła w drugiej połowie XX wieku i pozwala w pierwszej połowie wieku XXI filozofia zrównoważonego rozwoju.

Dobrze brzmi postulat radykalnych ruchów ekologicznych poważnego zredukowania konsumpcji. Tylko czy jest on realny? Dla znacznej części ruchów ekologicznych umiłowanie natury nigdy nie przełożyło się na surowsze prawa chroniące środowisko, m.in. poprzez ograniczenie konsumpcji. Tu dochodzimy do problemu skuteczności organizacji i ruchów ekologicznych.

Jak działać skuteczniej, jak wypracować takie relacje z naszą planetą, które nie groziłyby – w dalekiej choćby perspektywie – widmem totalnej zagłady. Autor podpowiada: Ruchy polityczne skuteczne są wtedy, gdy znajdą w swoich ramach miejsce na sporą dozę tolerancji wobec niepowodzeń i koniecznych kompromisów, gdy ich członkowie będą umieli pokonać różnice w filozofiach i osobowościach, gdy będą w stanie budować konieczne koalicje, występować przed rozmaitymi komisjami, tworzyć i nadzorować instytucje biurokratyczne sprawujące kontrolę nad przemysłem.

Autor na wstępie zastrzega: Nie chciałbym, aby prezentowane w książce powikłane losy, wewnętrzne podziały oraz paradoksy ruchów ekologicznych interpretowano jako ich oskarżenie, a w samej książce widziano coś w rodzaju kursu propagandowego kapitalizmu bez granic. Niemniej w trakcie badań nad historią umiłowania natury doszedłem do wniosku, że nieprawdziwy jest uproszczony obraz, zgodnie z którym wyłącznym źródłem naszych obecnych problemów ekologicznych jest zachodnie dążenie do nieograniczonego rozwoju i koniunktury gospodarczej. Za te problemy, za pogarszający się wciąż stan środowiska naturalnego w równym stopniu odpowiadają ruchy ekologiczne. Mam tu na myśli przede wszystkim niespójność ich idei /…/, nieadekwatność reakcji wobec istoty problemów, brak świadomości komplementarności własnej wobec krytykowanych kwestii, wreszcie skłonność do unikania otwartej konfrontacji z działalnością realnie zagrażającą środowisku. Te stwierdzenia zapewne wzbudzą protesty organizacji i ruchów ekologicznych.

Nie miejsce tu na analizę i krytykę powyższych stwierdzeń i poglądów. Wydaje się jednak, czego autor nie dostrzega, że „niewidzialna ręka rynku” nie rozwiązywała i nie rozwiązuje w wystarczającym stopniu problemów i zagrożeń ekologicznych. Te udaje się rozwiązywać w wyniku świadomej polityki ekologicznej, w wyniku interwencjonizmu państwa. Trudno też wymagać od organizacji ekologicznych takiej samej skuteczności, jak od państwa i korporacji finansowo-gospodarczych.

Czesław Śleziak
*D. Peterson del Mar, „Ekologia”
Wydawnictwo Zysk i S-ka. Poznań 2010
 

© 2024 Grupa INFOMAX