Advertisement
Przesadzanie dużych drzew
Wywiad z Józefem Smolorzem, właścicielem firmy „drew-smol”.

 

Dziś dla wszystkich to normalne, że „drew-smol” przesadza duże drzewa, a Smolorz to by nawet „Bartka” przesadził. Co Pan o tym sądzi?
Z tym pierwszym to całkowita prawda, z tym drugim nie tak do końca. Przede wszystkim takie drzewo jak dąb „Bartek” wymaga specjalnej ochrony i każdą inwestycję należy tak poprowadzić, aby źle nie wpłynęła na ten nasz narodowy symbol. Tu pragnę dodać, że takich drzew w Polsce mamy kilkadziesiąt.

W wywiadzie do magazynu „Prestiż” wiele Pan poświęcił nowemu przedsięwzięciu w firmie. Czy może Pan uchylić „rąbka tajemnicy”?
Słusznie. Teraz już mogę zdradzić, wprowadzamy nową technologię przesadzania drzew. Dotyczy ona przesadzania drzew największych. Tak więc stuletnich, dwustuletnich, a nawet mających więcej lat. To naprawdę niejednokrotnie bardzo duże drzewa o obwodach 200-300 cm. Dotychczas w tej nowej technologii przesadziliśmy 16 sztuk drzew. Nadal nad tym pracujemy, wiadomo, nie wszystko jest jeszcze „dopięte na ostatni guzik”. Liczę, że potrzeba jeszcze około dwóch lat, aby uznać, że mamy to opanowane w 100%.

Czy może Pan powiedzieć, na czym polega ta technologia?
Szczegółów nie zdradzę, jednak szukaliśmy sposobu na zminimalizowanie ryzyka przesadzenia tak dużych drzew. Na pierwszym miejscu należało zwiększyć znacznie wielkość pobrania bryły korzeniowej przekraczającej 3 m średnicy. Do 3 m średnicy bryły potrafią pobrać mobilne przesadzarki. Dotychczas największa nasza bryła pobrana razem z drzewem miała 5,5 metra średnicy. Przewidujemy również dalsze rozwinięcie tego tematu, jednak nastąpi to w okresie późniejszym.

Czy przewiduje Pan duży popyt na przesadzanie bardzo dużych drzew?
Powodzeniem takiego przedsięwzięcia jest przede wszystkim końcowy efekt, czyli ilość przyjętych drzew po przesadzeniu. Wykonywane tego typu prace przez różne firmy kończyły się niepowodzeniem w zbyt wysokim procencie. Zdaję sobie sprawę, że trudno jest uzyskać 100 drzew żywych na 100 przesadzonym, jednak dotychczasowe efekty były niepokojące. Taka sytuacja powoduje również złą opinię w temacie przesadzania drzew mniejszych. Jestem przekonany o wielkiej potrzebie przesadzania bardzo dużych drzew. Jest to nieuniknione, a przede wszystkim logiczne. Ratowanie cennego stu-, dwustu- czy nawet trzystuletniego okazu drzewa jest bardziej zasadne niż przesadzanie drzewa trzydziestoletniego.

Odnoszę wrażenie, jakby wypełniał Pan jakąś misję.
Ho, ho, ho, misja to wielkie słowo. Czy to aż tak daleko poszło? No tak. Urodziłem się praktycznie w lesie. Spędziłem tam całe dzieciństwo, znaczną część młodzieńczego wieku. Tam w lesie na ściętych pniach sosen uczyłem się szczepić w „sarnią nóżkę”. Potem praca w urzędzie na stanowisku agronoma i na pewno stały kontakt z drzewami w pracy na kopalni (przy ich ochronie). A na koniec to, z czego Pan mnie zna najbardziej, czyli przesadzanie drzew. Nie ukrywam, iż nie chcę niczego zmieniać w swoim życiu, kocham swoją pracę i będę ją wykonywać do końca mojego życia.

Czy człowiek, który tak wiele osiągnął, ma jeszcze jakieś marzenia?
Odpowiem na to pytanie czymś z branży. Mianowicie, człowiek idąc w las poznaje coraz więcej drzew. Tam na skraju to było jedno drzewo, potem trzy, dziesięć. W głębi lasu widać dużo drzew. Mam jeszcze sporo chęci i dużo do zrobienia, niech mi tylko zdrowie oraz Stwórca na to pozwoli. Przyznam szczerze, że czasem w trudnych chwilach sam się dziwię, jak mój organizm to wytrzymuje. Najciekawsze jest to, że przez ostatnie lata choruję tylko w soboty i niedziele. No i raz zachorowałem w Boże Ciało, leżąc w łóżku do niedzieli. A tak naprawdę to jedno z moich największych marzeń w życiu powinno się spełnić w najbliższym czasie. Chcę się zatrzymać przed oknem wystawowym księgarni i zobaczyć wśród nowości książkę pod tytułem: „Przesadzanie drzew”, autor Józef Smolorz.

Dziękuję za rozmowę.
Ewa Ujek

 

 

© 2024 Grupa INFOMAX