Advertisement
Ekologia wielka i mała
Rozmowa z Kazimierzem Górskim, Prezydentem Miasta Sosnowiec

Image

Image

Image
Zbliżająca się do końca kadencja władz samorządowych niewątpliwie zmusza do refleksji i podsumowań. Co się udało, z jakimi problemami przyszło się borykać, ile zostało jeszcze do zrobienia... W naszej rozmowie chciałabym przede wszystkim poruszyć zagadnienia związane z inwestycjami służącymi ochronie środowiska, chociaż zdaję sobie sprawę z faktu, że nie sposób ich oddzielić od całości zadań podejmowanych w mieście na przestrzeni ostatnich lat.

W Zagłębiu, a szczególnie w Sosnowcu, nikomu nie trzeba już tłumaczyć, jak ważna jest ekologia. Mamy wszak na swoim terenie przykłady działalności przemysłowej starsze od samego miasta. Eksploatacja kopalin rozpoczęła się tu prawie 200 lat temu. Daleko wstecz sięgają także początki hutnictwa oraz energetyki. Nic zatem dziwnego, że ponad 80 proc. obszaru Sosnowca to tereny przetworzone gospodarczo. Trudno tu więc o „rodzimą” glebę.
Naszą specyfiką jest również mała powierzchnia miasta w stosunku do liczby jego mieszkańców. Nie mamy więc swobody sięgania po wolne miejsca pod nowe inwestycje. Musimy niestety korzystać z terenów zdegradowanych.
Wszystko to stawia olbrzymie wyzwania zarówno przed władzami samorządowymi, jak i mieszkańcami oraz podmiotami gospodarczymi. Związana z transformacją gospodarki zmiana profilu miasta przebiegała więc i nadal przebiega u nas inaczej niż gdzie indziej.

Co to oznacza w praktyce?


Do bieżących spraw związanych z troską o ochronę środowiska w aspekcie codziennego życia, takich jak na przykład gospodarka wodno-ściekowa czy odpady komunalne – doszedł jeszcze cały pakiet problemów łączących się z rekultywacją terenów poprzemysłowych. Chcę przypomnieć, że jako pierwsi na Śląsku i w Zagłębiu dobitnie odczuliśmy skutki zachodzących przemian: to tutaj najwcześniej zamknięto kopalnie oraz inne zakłady, które uprzednio były podstawą gospodarki miasta.
Nic zatem dziwnego, że naszym priorytetem stało się odbudowanie potencjału gospodarczego, generowanie nowych inwestycji. A że inwestorom mogliśmy zaoferować głównie tereny po zlikwidowanych kopalniach – należało te obszary przywrócić do życia, uczynić atrakcyjnymi. I to nam się chyba udało. Nie czas tu i miejsce na wymienianie wszystkich inwestycji oraz firm, które powstały w Sosnowieckiej Podstrefie Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Dziś jest ich już dobrze ponad setka. Reprezentują w większości nowoczesne, rozwojowe branże. Nieskromnie powiem, że jesteśmy w tej dziedzinie liderem wręcz na skalę europejską. Wydaliśmy na ten projekt kilkanaście milionów złotych.
A to nie jest jeszcze nasze ostatnie słowo. Jako przykład planów na przyszłość niechaj posłuży, realizowany w ramach wsparcia unijnego, wart 50 mln złotych program przebudowy terenów po byłej kopalni „Niwka-Modrzejów” na nowoczesny park naukowo-technologiczny, gdzie swoje miejsce znajdą zakłady reprezentujące takie dziedziny, jak informatyka, farmaceutyka czy technologie medyczne. Jestem przekonany, że już za półtora roku ta stara dzielnica przemysłowa będzie miała zupełnie inne oblicze...

Powróćmy jednak do inwestycji proekologicznych, służących poprawie warunków bytowych obywateli Sosnowca. Jakie projekty w tej kwestii uznałby Pan za najważniejsze?

W czasie poprzedniej i tej, dobiegającej obecnie końca kadencji, udało nam się wykonać zadanie, które – jako miasto – postawiliśmy sobie ponad 20 lat temu, to jest doprowadzić do porządku gospodarkę wodno-ściekową. Odkupiliśmy od Skarbu Państwa sosnowieckie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji. Już wtedy mieliśmy w planach kolejne inwestycje: modernizację oczyszczalni ścieków „Radocha”, jak również całej miejskiej sieci kanalizacyjnej, ze szczególnym uwzględnieniem wschodniej części Sosnowca (kolektor Bobrek). Obecnie jesteśmy po ukończeniu tej części projektu. Jego koszt wyniósł ponad 100 mln złotych. Było to duże przedsięwzięcie, które realizowaliśmy wspólnie z gminami Mysłowice i Katowice.
Rozpoczęła się natomiast druga część tej inwestycji, o wartości ponad 600 mln złotych. Jej efektem będzie całkowita przebudowa oraz wymiana wszystkiego, co jest w sieci przestarzałe.
Ze względu na skalę i zakres działań – staramy się o pozyskanie stosownych środków z funduszy unijnych.

Ostatnio głośno zrobiło się wokół gospodarki odpadami. Przygotowywana przez Ministerstwo Środowiska nowa ustawa regulująca te kwestie zakłada, że „właścicielem” śmieci mają stać się gminy. Już dzisiaj budzi to spore kontrowersje zarówno wśród władz samorządowych, jak i tzw. firm śmieciarskich. Temat jest gorący, bo nasze zobowiązania akcesyjne dotyczące poprawy gospodarki odpadami, a raczej brak efektów ich realizacji, będą skutkować kolosalnymi karami pieniężnymi, naliczanymi przez Komisję Europejską.

Często bywa tak, że jeśli odgórnie nie radzimy sobie z jakimś problemem, to zaczyna się szukanie winy i stwarzanie antagonizmów na niższych szczeblach. Celem firm z branży odpadowej jest zysk, więc nie ma co stawiać im oskarżeń, że nie chcą działać inaczej. Natomiast oprzyrządowanie prawne nowej ustawy oraz usytuowanie samorządów i strony rządowej w całym tym procesie powinno być tak przygotowane, aby gwarantować równość podmiotów.
Od wielu lat dało się obserwować w gospodarce odpadami naiwną wiarę, że przysłowiowa już „niewidzialna ręka rynku” wybawi nas od wszelkich kłopotów. Tak jednak się nie stało. Konieczna więc wydaje się być jakaś przemyślana ingerencja, a nie szukanie kozła ofiarnego czy to po stronie gmin, czy wśród przedsiębiorstw trudniących się odbiorem śmieci. Sądzę, że razem powinniśmy siąść do „okrągłego stołu” i zadecydować, jak gospodarkę odpadami najlepiej poprowadzić, tym bardziej, że w Europie są dobre przykłady skutecznych działań w tym zakresie. Znamy przecież rozwiązania niemieckie czy skandynawskie...
Co się zaś tyczy samego Sosnowca. Jak już wspominałem, nasze miasto ma stosunkowo małą powierzchnię w przeliczeniu na liczbę mieszkańców. Nie mamy więc dużo przestrzeni odpowiednich do składowania odpadów. Dysponujemy jeszcze rezerwuarem na kilka lat, co zostało ujęte w Projekcie Gospodarki Odpadami. Został on dobrze oceniony i dysponujemy już środkami (80 mln złotych), które zamierzamy przeznaczyć między innymi na budowę docelowego wysypiska – kwatery, która będzie służyć miastu przez wiele lat. Aby jednak tak się stało, to w świetle obowiązujących przepisów musi ona być obudowana odpowiednimi instalacjami, np. do selektywnej zbiórki odpadów, ich segregacji, lokalizacji materiałów niebezpiecznych (azbest) itp. Rozpoczęliśmy więc procedury do postępowania przetargowego. Pierwsza już się zakończyła. Wiemy, gdzie będzie zlokalizowane wysypisko. Pozostałe są w toku.
Jedno wszakże jest pewne. Myśląc o przyszłości – nie da się uniknąć budowy spalarni odpadów. Wspólnie z gminami Górnośląskiego Związku Metropolitalnego podpisaliśmy więc stosowną umowę. Dyskutując na ten temat, rozważając warianty procesu inwestycyjnego, doszliśmy do wniosku, że bardzo dobrze byłoby do tego projektu włączyć energetykę. Bo czymże innym jest spalarnia, jak nie rodzajem elektrociepłowni, w której paliwem zamiast węgla, ropy czy gazu są odpady, osobno lub w połączeniu z innym medium.
Mam świadomość, że ludzie ciągle jeszcze obawiają się spalarni. Aby to się zmieniło, aby uzyskać społeczne przyzwolenie na jej lokalizację, niezbędna jest zakrojona na szeroką skalę kampania edukacyjna, zaplanowana na szczeblu rządowym, realizowana wspólnie z samorządami i firmami z branży śmieciowej. Nie może być tak, że prezydent danego miasta, który chce na swoim terenie postawić spalarnię, zostaje sam na placu boju, mając przeciwko sobie protestujących mieszkańców, a nierzadko także organizacje ekologiczne. Przykłady Warszawy czy Rudy Śląskiej mówią same za siebie. Chcielibyśmy, aby społeczeństwo wreszcie zdało sobie sprawę, że dzisiejsze składowiska odpadów, nawet te nowoczesne, są tylko przesunięciem w czasie rozwiązania problemu odpadów.

Podkreślił Pan znaczenie edukacji i współpracy w działaniach służących ochronie środowiska. Co jeszcze mogłoby te przedsięwzięcia wspomagać?

Niewątpliwie pomocne byłyby preferencje dla inwestycji proekologicznych. To problem wszystkich samorządów. Jesteśmy płatnikami podatku VAT. Gdyby ten rodzaj wydatków został z tego podatku zwolniony – na pewno udałoby się zrobić dużo więcej. 22-procentowy podatek przy tak dużych inwestycjach to już niebagatelna kwota.
Kolejną ważną kwestią byłoby uproszczenie procedur prawnych. Stało się tak, że do polskiego prawa ochrony środowiska zaadaptowaliśmy ustawy i przepisy obowiązujące w Unii Europejskiej. Często więc zdarza się, że nie bardzo wiadomo, jak się do niektórych spraw odnieść, a z interpretacją problemy mają nawet stosowne organa kontrolne. Samorządy nigdy wcześniej nie realizowały tak potężnych przedsięwzięć, nie tylko zresztą w dziedzinie ekologii. My mamy to szczęście, że zmuszeni sytuacją gospodarczą – już wcześniej, na przykład przy okazji wartej 100 mln złotych przebudowy centrum Sosnowca, poznaliśmy mechanizmy rządzące obsługą inwestycji. Jednak mniejsze miasta, które nie dysponują tak dobrze przeszkoloną kadrą, mają z tym spore problemy.
Sądzę, że przydałoby się bardziej spolegliwe podejście zarówno do sprawozdań, jak i do kontroli, bo nadal wszyscy się uczymy. Teraz często dzieje się tak, że przy dużych projektach nawet 10 proc. naszej załogi zajmuje się sprawozdawczością lub pracuje z kontrolerami. A ponieważ na poszczególnych etapach inwestycji współpracujemy z bardzo wieloma instytucjami, to bywa, że mamy po trzy kontrole jednocześnie... Nie twierdzę, że nie powinno być ich wcale. Jednak, wzorem innych państw unijnych, można proces ten uprościć, wyznaczając na przykład jeden organ kontrolny. Apeluję więc o więcej wzajemnego zaufania.

W naszej rozmowie, co przy poruszanej tematyce wydaje się być nieuniknione, często pojawia się wątek wydatków na ochronę środowiska. Inwestycje ekologiczne są kosztowne. Nawet te, wspierane funduszami unijnymi wymagają przecież 50 proc. wkładu własnego.

Trzeba podkreślić, że na przestrzeni tych lat, od kiedy rozpoczynaliśmy inwestować w ochronę środowiska – położenie samorządowców zmieniło się diametralnie. W pierwszym okresie, kiedy to budowaliśmy instrumentarium organizacyjne i prawne samorządów, a potem tworzyliśmy plany i strategie rozwoju miast, często bywało tak, że nie sposób było wydać wszystkich pieniędzy inwestycyjnych, bo nie powstały jeszcze niezbędne dokumentacje.
W przedostatniej kadencji nadszedł czas na wykorzystywanie dokumentacji i środków z pierwszego budżetowania. Podjęto więc wiele zadań, które przeszły do następnej kadencji, jednak nie wszystkie przekazane zostały z odpowiednim zabezpieczeniem finansowym. Na to jeszcze nałożył się kryzys gospodarczy oraz spadek dochodów gmin. W wielu przypadkach doszło więc do swoistego przeinwestowania. Teraz gminy, które mają do wykonania zobowiązania związane z projektami unijnymi, aby dołożyć swój wkład inwestycyjny – ratują się na przykład emisją obligacji. Jednak w przypadku tak dużych inwestycji, jak te związane z ekologią, 50 proc. środków własnych może czasem przekroczyć możliwości wieloletniego, a nie tylko rocznego budżetu danej gminy. I to będzie poważny problem. Co prawda Bank Gospodarstwa Krajowego obiecywał uruchomienie środków w ramach kredytów niskoprocentowych. Na razie pozostają jedynie kredyty komercyjne.
Powróćmy jednak na własne podwórko. Podsumowując, najwięcej pieniędzy wydajemy na ekologię. Kolejnym priorytetem jest rekultywacja terenów poprzemysłowych oraz odbudowa potencjału gospodarczego miasta.

Troska o środowisko idzie w parze z poprawą jakości życia w mieście. A to chyba najbardziej doceniają jego mieszkańcy.

Rozmawialiśmy dzisiaj przede wszystkim o wielkiej, bardzo kosztownej ekologii. Nie zapominajmy jednak i o tej mniejszej. W ostatnich latach w Sosnowcu przybyło sporo terenów zielonych, nasadzano drzewa. Powstało ponad 100 placów zabaw dla dzieci, bezpiecznych, kolorowych, otoczonych roślinnością. Wybudowaliśmy również kilka potężnych kompleksów boisk sportowych. Wyremontowano 3 stadiony i 2 baseny. Wszystko to sprzyja rekreacji oraz wypoczynkowi na miejscu, co dawniej było raczej nie do pomyślenia. Staramy się być miastem przyjaznym i otwartym na potrzeby mieszkańców. Zdecydowanie nie jesteśmy już tym szarym Sosnowcem i Zagłębiem z przeszłości.

Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Ewelina Sygulska
 

© 2024 Grupa INFOMAX