Advertisement
Nie czekajmy na fajerwerki
Rozmowa z Gabrielą Lenartowicz, prezesem Zarządu Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach

– Podczas tegorocznej Gali XI edycji „Ekolaurów” Polskiej Izby Ekologii nagrodzeni i wyróżnieni w Konkursie jak zawsze dziękowali jego Kapitule za docenienie ich osiągnięć dla ochrony środowiska oraz praktycznego wdrażania w życie zasad zrównoważonego rozwoju. Jednak chyba nigdy przedtem w takich wystąpieniach nie padało aż tyle ciepłych słów pod adresem instytucji, którą Pani kieruje...

Image
Image
foto: http://pl.fotolia.com/

Image
foto: http://pl.fotolia.com/

– Staramy się, jako Fundusz, być przewodnikiem dla naszych beneficjentów i de facto często współtworzymy razem czy też wspólnie wypracowujemy projekty, które są z naszego punktu widzenia najbardziej korzystne dla regionu, dla regionalnego środowiska. Należy jednak pamiętać, że oddziaływanie tych inwestycji często wykracza poza obszar Śląska.
Dobra komunikacja z beneficjentami jest więc dla nas sprawą bardzo ważną. Kładziemy na to duży nacisk. Staramy się także postrzegać udzielane wsparcie finansowe na tle całej sytuacji ekonomicznej, biorąc pod uwagę nie tylko warunki danego podmiotu podejmującego określone przedsięwzięcie, ale także jego biznesowe otoczenie.
Naszą misją jest wsparcie dla projektów służących ochronie środowiska z uwzględnieniem ich efektywności. Używamy takich instrumentów, które pozostając preferencyjnymi są jednak instrumentami zwrotnymi i tym samym stymulują wydatkowanie innych – poza publicznymi – środków na cele ekologiczne.
Traktujemy tak samo wszystkie podmioty, niezależnie od ich statusu prawnego czy branży. Oceniamy konkretne projekty pod kątem spełniania standardów ekologicznych i w tym względzie naszą działalność musi cechować i cechuje szczególna staranność. Nasi beneficjenci to zarówno przedsiębiorcy, osoby fizyczne, jak i podmioty ze sfery publicznej. Przede wszystkim są to jednak samorządy, bo właśnie one mają najwięcej obowiązków związanych z ochroną środowiska, edukacją ekologiczną, opracowywaniem stosownych programów...

– Jakie dziedziny ochrony środowiska, jakie zadania są najczęściej wspierane przez Katowicki Fundusz?

– To wynika wprost ze specyfiki naszego regionu i jego ekologicznych potrzeb. Wysoki stopień urbanizacji i uprzemysłowienia determinuje więc wybór niezbędnych zadań. Od lat największe potrzeby w województwie śląskim są związane z ochroną powietrza i klimatu. I tym różnimy się zasadniczo od pozostałych Funduszy. Stąd znacząca pula środków kierowana jest na szeroko pojętą gospodarkę niskoemisyjną, bo chodzi przecież nie tylko o ograniczenie zanieczyszczenia powietrza, ale również wody i gleby. I takie działania są też częścią polityki Unii Europejskiej.
Co roku najwięcej – bo do 200 mln złotych – przeznaczamy na dofinansowanie projektów służących ochronie powietrza i klimatu. Następna w kolejności jest gospodarka wodno-ściekowa, na którą przekazujemy rocznie 130-150 mln złotych. Trzeba jednak pamiętać, że na tę dziedzinę oprócz naszych środków statutowych nakierowane jest najwięcej funduszy pochodzących z Unii Europejskiej. I jeżeli zsumujemy środki publiczne, te nasze krajowe, i dodamy te europejskie to niewątpliwie będzie to najwyższa pozycja. Czyli kwoty pochodzące z Funduszu należy traktować jako uzupełniające.
Pewnie będzie inaczej w przyszłym okresie programowania, ponieważ Unia ograniczy środki delegowane na ten cel wychodząc z założenia, że powinniśmy już jako kraj osiągnąć standardy wynikające z Traktatu Akcesyjnego. Pragnę podkreślić, że w województwie śląskim stopień zaawansowania w wypełnianiu tych zobowiązań jest najwyższy w skali kraju.

– Jak na przestrzeni ostatnich lat kształtuje się dynamika napływu aplikacji do Funduszu? Czy wniosków jest więcej, czy mniej?

– Zainteresowanie środkami z Funduszu jest coraz większe. Dzieje się tak z kilku powodów. Pierwszy zasadniczy powód, który bardzo nas cieszy, wiąże się z efektywnością naszej polityki informacyjnej. Jako że jesteśmy dysponentem środków publicznych – uważaliśmy za nasz obowiązek dotarcie z pełną informacją o zasadach dostępu do tych pieniędzy do wszystkich zainteresowanych podmiotów. I to nam się sprawdza w postaci coraz liczniej napływających wniosków, a także skali i rozmachu tych projektów.
Kolejną równie ważną przyczynę upatruję w tym, że rośnie świadomość ekologiczna społeczeństwa, a co za tym idzie świadomość o potrzebach takich inwestycji u podmiotów wynikająca nie tylko z powodu konieczności sprostania i wywiązania się z określonych obowiązujących je przepisów dotyczących ochrony środowiska. Dotyczy to przede wszystkim podmiotów publicznych, samorządowych. Czują one dzisiaj presję obywateli na takie inwestycje. I to jest bardzo korzystne zjawisko. Mam nadzieję, że my sami również się do tego przyczyniliśmy, finansując liczne kampanie informacyjne i edukacyjne.
Kolejnym powodem wzrostu zainteresowania jest to, że nasze środki – będąc ze swej istoty preferencyjnymi, mimo że są środkami zwrotnymi – stają się coraz bardziej konkurencyjne dla bezzwrotnych środków europejskich.

– Czy można przewidzieć skalę potrzeb na przyszłość, biorąc pod uwagę sytuację polskiej gospodarki? Jak jej ewentualne spowolnienie wpłynie na misję Funduszu?

– To nie jest proste przełożenie. Tak naprawdę nasze obawy wiążą się z sytuacją samorządów, które obecnie są w szczytowym okresie realizacji dużych projektów unijnych. Wymaga to wyasygnowania tak zwanego wkładu własnego, co z kolei siłą rzeczy musi wpływać na ograniczenie zaangażowania inwestycyjnego w inne przedsięwzięcia.
Jednocześnie istnieją obowiązujące gminy wskaźniki ostrożnościowe, dyscyplinujące zakres inwestycji. Nasze starania polegają więc na tym, aby w maksymalnie przyjazny sposób oferować środki tak, by te ograniczenia nie spowodowały zmniejszenia inwestowania w ochronę środowiska. Nie obawiamy się jednak, że z ekologią wygrają w gminach drogi, chodniki czy oświetlenie uliczne. Nie obserwujemy tak pojmowanego zjawiska konkurencji. To jest zawsze kwestia wyboru. Zresztą nowe oświetlenie ulic może być energooszczędne, czyli jak najbardziej ekologiczne.

– Minął już ponad rok od naszej ostatniej rozmowy. Przedstawiła w niej Pani katalog możliwości preferencyjnego, a jednak zwrotnego finansowania stosownych inwestycji. Wspomniała Pani również o potrzebach ewentualnych zmian, między innymi o ustaleniu „linii demarkacyjnej” pomiędzy zadaniami Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej a zadaniami Funduszy Wojewódzkich. To Pani autorski projekt... Czy już coś się zmieniło lub zmieni w najbliższych latach?

– Zaproponowałam to rozwiązanie także przy okazji tworzenia wspólnej Strategii Funduszy Wojewódzkich i Funduszu Narodowego. Nie udało się tego niestety w pełni i jednoznacznie przeprowadzić. Strategia została niedawno przyjęta i zatwierdzona przez Ministra Środowiska. Jednak umieściliśmy w niej zapisy dotyczące zasad porozumiewania się pomiędzy poszczególnymi Funduszami co do kwestii podziału, jakie inwestycje, o jakim zasięgu i jakiej wielkości będziemy finansować, a także stworzenia w Narodowym Funduszu mechanizmu wyrównawczego, tak aby część środków kierowana była do tych funduszy wojewódzkich, które mają duże potrzeby, a nie wystarcza im pieniędzy na wszystkie niezbędne zadania. 12 listopada bieżącego roku odbyło się pierwsze spotkanie zespołu ds. jej wdrażania. Takich roboczych spotkań, służących dyskutowaniu konkretnych rozwiązań, będzie więcej.
Oprócz tego – moim zdaniem – ta kwestia wymaga także zmian ustawowych. W październiku uczestniczyliśmy w posiedzeniu Sejmowej Komisji Ochrony Środowiska, gdzie jeden z punktów obrad poświęcony był właśnie działalności Funduszy. Wśród posłów, członków tej Komisji, zdecydowanie wzrosła świadomość i przeświadczenie o tym, że być może środki pochodzące z opłat za korzystanie ze środowiska w większym stopniu powinny trafiać do regionów.
Należy podkreślić, że posłowie zgodnie – bez podziałów politycznych – bardzo pozytywnie ocenili naszą dotychczasową działalność. Usłyszeliśmy także spontaniczną deklarację utrzymania i wspierania wypracowanego modelu i systemu finansowania ochrony środowiska. Cieszy fakt, że doceniono to, co mamy, bo naprawdę nasze rozwiązania są unikatowe. Komisja Europejska dopiero dochodzi do finansowania zwrotnego i zaczyna je wprowadzać w krajach członkowskich Unii.
Posłowie wyrazili także troskę o inwestycje infrastrukturalne i środowiskowe, które przeprowadzają samorządy w kontekście wskaźników ostrożnościowych. Ze swej strony zaproponowałam rozważenie traktowania środków z funduszy ochrony środowiska, zarówno wojewódzkich, jak i Narodowego, tak samo jak tych na współfinansowanie projektów unijnych. Miałoby to ogromne znaczenie dla konstruowania budżetów gmin.

– Chciałabym także poznać Pani opinię, zarówno jako szefa największego w Polsce Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, jak i praktyka samorządowego na temat dyskutowanego już od wielu lat Partnerstwa Publiczno- Prywatnego. Jakie może przynieść korzyści, a jakie zagrożenia?

- Wydaje się, że największą przeszkodą w realizacji zadań w sferze publicznej w ramach PPP jest klimat nieufności administracji samorządowej czy innych instytucji publicznych do przedsiębiorców. Podobne nastroje są powszechne również w społeczeństwie. Trudno więc się dziwić, że władze publiczne są niechętne tego typu przedsięwzięciom, nie chcąc narazić się na podejrzenia zbytniej zażyłości z prywatnym biznesem, bo momentalnie pojawiają się zarzuty niezbyt czystych intencji. Niestety, klimat ten bywa podtrzymywany przez media. Samorządy więc wolą unikać takich sytuacji, nie chcąc się za każdym razem tłumaczyć.
Być może ta sytuacja wkrótce się zmieni. W przyszłym okresie programowania Unia Europejska kładzie bowiem nacisk na instrumenty, które zwiększą dźwignię finansową poprzez zaangażowanie większych nakładów komercyjnych, prywatnych. Czyli takie rozwiązania, przy okazji dla pozyskiwania środków unijnych będą obowiązywały także w naszym kraju. Miejmy nadzieję, iż rozbije to szklany sufit nad PPP.
Partnerstwo Publiczno-Prywatne szczególnie powinno sprawdzić się przy takich przedsięwzięciach, które generują dochód. W takiej sytuacji aż się prosi, żeby na poczet przyszłego przychodu brał w nich udział także sektor komercyjny. Ekologia to dzisiaj także biznes. Mało tego, jest jednym z najlepiej rokujących sektorów gospodarki. Stała się kołem zamachowym jej rozwoju zarówno jeśli chodzi o obniżanie kosztów, całą sferę gospodarki niskoemisyjnej, ale także w obszarze nowoczesnych technologii oraz innowacyjności. To jest doprawdy ogromne pole do popisu.

– A skoro już jesteśmy przy nowych technologiach. Jakie w Pani ocenie są szanse Śląska na stanie się centrum „zielonych” inwestycji w przewidywalnej przyszłości?


– Przestawienie się gospodarki nie przyjdzie z dnia na dzień. Proces ten wymaga nie tylko zmian technologicznych, zmian w organizacji podmiotów, w zarządzaniu. Niezbędne są także przemiany w filozofii działania, w mentalności ludzi. To nigdy nie dzieje się nagle. Bo takie przemiany powinny dojrzewać w sposób naturalny.
Zresztą to już widać, to już się dzieje. Przecież nawet w takich dziedzinach gospodarki, które uznano za schyłkowe, związane z wykorzystywaniem węgla jako paliwa, widzimy ową innowacyjność. Powstają prace naukowo-badawcze, wdrażane są nasze polskie technologie. Jako przykład niechaj posłuży produkcja niskoemisyjnego paliwa z bardzo złej jakości, mocno zanieczyszczonych miałów i pyłów węglowych. Interesujące są również rozwiązania zwiększające efektywność energetyczną, stosowane zarówno przy produkcji, jak i użytkowaniu energii.
Szanse są więc przed nami. Oby ich tylko nie pogrzebać oczekiwaniem na fajerwerki. Bo fajerwerki mają to do siebie, że chociaż szybko się rozpalają, to i równie szybko gasną. Postawmy więc raczej na solidny, dokonujący się krok po kroku rozwój. Bo tylko on przyniesie trwałe efekty, dając możliwość wykorzystania potencjału ludzkiego, naukowego i technologicznego, którego w naszym regionie nie brakuje.

– Dziękuję za rozmowę.

Ewelina Sygulska

 

© 2024 Grupa INFOMAX